lis 242012
 

Ostatnio, jako Towarzystwo  mamy szczęście do Bielawy. To urocze miasto skrywa wiele niewyjaśnionych, przed jak i powojennych tajemnic. O istnieniu jednej z nich, być może wiedzieli nawet i drodzy Czytelnicy: podobno w okolicy zamku Sandreckich (obecnie zakład szkolno-wychowawczy) miał być usytuowany podziemny obiekt. Starsi mieszkańcy prawili  o pomieszczeniach potężnej kubatury, inni twierdzili, że podziemna budowla nie jest aż tak okazała i ma kształt podkowy; na dodatek miał się w niej znajdować samochód ciężarowy. Wskazywano nawet, że nie był to typowy schron a raczej podziemny magazyn… Zapewne sami Państwo stwierdzicie, że informacje pomimo swej rozbieżności są na tyle ciekawe by podjąć się ich wyjaśnienia – co też jako Towarzystwo uczyniliśmy!

Współdziałając z dr Rafałem Brzezińskim oraz Bielawską Placówka Muzealną już na początku 2012 roku przeprowadziliśmy w opisywanym rejonie pierwszy rekonesans, który to powtórzyliśmy ponownie w listopadzie. Równolegle zaczęliśmy zbierać wszelkie relacje na temat obiektu i w miarę możliwości konfrontować je w terenie. Powoli wyłaniali się kolejni świadkowie, którzy wskazywali  miejsca, gdzie kiedyś były usytuowane czerpnie  powietrza. Tak konsekwentnie powstawał zarys obiektu ale i wykluczane były też kolejne teorie na temat rzekomych wejść do niego, np. przez kanały. Obecnie, grunt w rejonie domniemanego schronu jest  podniesiony w stosunku do podwórza zamku, nie wskazują na to fotografie oraz kartki ze zbiorów Tadeusza Łazowskiego wykonane na przełomie lat 20-tych i 30-tych ubiegłego wieku, co pozwoliło nam założyć, iż jest to nasyp sztuczny – powstały w późniejszym okresie, lecz wcześniej aniżeli schrony polskiej obrony cywilnej (o których pisaliśmy już wcześniej tutaj).  Dość długo omawialiśmy zebrane materiały, porównywaliśmy, oglądaliśmy teren z wielu miejsc, aby odnaleźć jak najwięcej punktów zaczepienia.

Ostatecznie odrzuciliśmy wersję, mówiącą o potężnym obiekcie podziemnym – jego wielkość ograniczyliśmy hipotetycznie do rozmiarów skweru. Przemawiają za tym dwa fakty: uregulowana rzeczka Bielawica o wymurowanym i obniżonym korycie ( podczas popowodziowych robót naprawczych natrafiono by zapewne na ślady budowli ) oraz nieistniejący już basen od strony parku. Załóżmy ponadto, iż obiekt budowano w czasie II wojny światowej czyli w pośpiechu, oszczędzając jednocześnie  na środkach finansowych, które to rezerwowano zazwyczaj na ważne strategicznie projekty. Zgromadzone fakty pozwalają domniemywać, że wykonawcy odrzucili kosztowną oraz czasochłonną „zabawę” związaną z przebijaniem się pod dnem cieku wodnego, który po opadach zmienia się w rwącą rzekę jak i zrezygnowali z głębokiego wykopu pod sporych rozmiarów miejskim kąpieliskiem.

Przejdźmy jednak do czynów! Jak mówi stare przysłowie „Ziarnko do ziarnka a zbierze się miarka”. Tak  było i tym razem. Maile, telefony, podania a w końcu stosowne zezwolenia z urzędu…  Na pochwałę zasługuje postawa miasta, które okazało chęć współpracy – powinien to być wzór dla innych dolnośląskich Urzędów. W sprawę mocno zaangażował się  przewodniczący Rady Miasta, Pan Leszek Stróżyk; jednakże w tym miejscu chcieliśmy też podziękować za owocną współpracę (mamy nadzieję, iż dobrze rokującą na przyszłość) miłym Paniom:  Krystynie Starczewskiej-Kościuk i Wioletcie Wróbel-Bahyrycz z UM w Bielawie. Reasumując, udało się, możemy działać!

Zaczynamy  24-go listopada około godziny 11:00. Sobotni poranek przywitał zgromadzonych – ekipę DTH, Rafała Brzezińskiego oraz osoby lokalnie współpracujące z nami, promieniami słońca zwiastującymi przyjazną aurę. Jakaż odmiana w porównaniu do poprzedniego wyjazdu:) Na początku, tradycyjnie mała „odprawa”, na której dzielimy obowiązki oraz analizujemy dostępne plany terenu w celu uniknięcia uszkodzenia lokalnych mediów. Po chwili słychać  łomot stalowych najazdów  uderzających o bruk…

Łoskot odpalanego diesla i z lawety zjeżdża nasz nowy, stalowy przyjaciel – „Ostrówek”. Ostrzegawczą taśmą grodzimy teren aby nikt przypadkowy nie dostał się na obszar prowadzonych badań. Krzysiek rozpoczyna pracę – maszyna bez większego wysiłku wybiera ziemię w okolicy lekkich zapadlisk. Kolejne łyżki urobku lądują na trawniku…

Sumiennie odkładamy uratowaną darń na bok – posłuży  do przywrócenia pierwotnego stanu posesji.  Ku naszemu zdziwieniu, ziemia wciąż jednak  nie uchyla rąbka skrywanej tajemnicy. Niespodziewanie koparka powoli osiada na lewą stronę; jak się  okazuje, hydrauliczna podpora stabilizująca pojazd całkowicie zapadła się w ziemi odkrywając tym samym dość sporą podziemną komorę.

Od razu przenosimy prace w to miejsce. Po krótkim czasie wykop przybiera głębokość około 2,3 metra. Wszyscy jak zahipnotyzowani wpatrują się w pracujący niezawodnie zespół człowieka z maszyną. Rafał, Paulina i Tadeusz Łazowski dokumentują przebieg prac za pomocą aparatów oraz kamery…

W międzyczasie łyżka zgrzyta o coś mocno i szaro-biały pył bucha spod jej stalowych zębów. Naszym oczom ukazuje się  sporych rozmiarów beton, wchodzący łukowato w głąb ziemi. Krzysiek ostrożnie powiększa  i oczyszcza wykop.

Ta łukowata struktura to niewątpliwie strop podziemnego korytarza. Analiza kierunku pozwala przypuszczać, że jego koniec znajduje się w okolicach wcześniejszego wykopu. Tutaj już ręcznie – łopatami, sprawdzamy tą tezę. Jest wejście – powiększamy otwór, wchodzimy…  A raczej zsuwamy się w dół.

W nos uderza stęchłe powietrze – obiektu nie wentylowano przez kilkadziesiąt lat… W pogotowiu czeka aparat tlenowy. Ostrożnie ruszamy przed siebie… Nasza radość nie trwa długo; rozgałęziający się chodnik przerywa zawał… Nie jest to jednak typowe odstrzelenie a raczej zasypanie ziemią i gruzem przypuszczalnie przez zniszczoną czerpnię powietrza, która po udrożnieniu mogła by posłużyć teraz za bezpieczne wejście do obiektu. Szybki pomiar i Krzysiek przestawia koparkę, która ponownie rozpoczyna pracę.  Bezbłędnie trafia w miejsce i po chwili naszym oczom ukazuje się dziura zrobiona w stropie chodnika.  Odsuwamy się od niej aby omówić dalsze działania. Pośpiech nie jest wskazany; natomiast mała przerwa, podczas, której wyrobisko się przewietrzy – jak najbardziej:)

Ponownie wchodzimy do obiektu; wygodne zejście umożliwia założenie dodatkowego oświetlenia wewnątrz schronu. Tunele zasypane są mieszaniną ziemi, gruzu i odpadów zsypywanych przez nieistniejące już czerpnie. Sądząc po szczelinach przy bocznych ścianach chodnika, miąższość warstwy gruzu w najniższych punktach wynosi aż około 1 m.  Utrudnia to znacznie poruszanie się… Obiekt kształtem przypomina drabinkę: dwa równoległe korytarze i poprzeczne łączniki między nimi. Dywagujemy wspólnie z Rafałem, czy obiekt wykonano od podstaw czy też być może zaadaptowano jakieś stare, istniejące wcześniej chodniki – wielkość obiektu a także liczne przebudowy konstrukcyjne przemawiają raczej za adaptacją… Te kwestie mogą wyjaśnić jednak wyłącznie dalsze badania, które z powodu ograniczeń czasowych i nakładu pracy potrzebnego do kompleksowego odgruzowania obiektu, jesteśmy zmuszeni odłożyć na późniejszy termin.

Tymczasem po dokonaniu wspólnych oględzin pod ziemię wracają ponownie Piotr z Tadeuszem. Podczas gdy na górze wre dyskusja w której bierze udział także Leszek Stróżyk, opisywana dwójka bierze się do wykonywania pomiarów oraz odręcznego planu wyrobisk. Trwa to jakiś czas. Kiedy jednak wychodzą na powierzchnię, mogą się poczuć jak przysłowiowe „gwiazdy filmowe” w błyskach fleszy i obiektywie kamery 🙂 Zrobili wszak kawał nielubianej i monotonnej pracy…

Pomimo niewielkich rozmiarów, są w obiekcie miejsca ciekawe, nie pasujące do ogólnego zarysu. Będą to mogli Państwo obejrzeć na materiale filmowym jak i sporządzonym planie dostępnych wyrobisk.

Około godziny 14, po konsultacji z Rafałem i przewodniczącym rady miasta  zapada decyzja – zamykamy czasowo obiekt. Nie jest to jednak zdecydowanie finał akcji w tym miejscu, wręcz przeciwnie – ale o tym na końcu. Zgodnie z obietnicą jaką złożyliśmy składając wniosek o przeprowadzenie prac, przystępujemy do porządków. Trzeba zasypać wykopy, wyrównać teren i zabezpieczyć wejścia. Koparka powoli zasypuje wykopy… Jeszcze tylko drobna kosmetyka łopatami, nasiona trawy i… Gotowe!

Dalsze plany odnośnie losów obiektu zapadną niebawem na spotkaniu roboczym w magistracie. Będziemy dążyć do odgruzowania chodników i przebicia zawałów. Następnie, w drodze projektu postaramy się o fundusze na przystosowanie go do zwiedzania – trzeba wykonać  nowe czerpnie powietrza, założyć oświetlenie… Na ten cel a także jemu podobne, będziemy przeznaczać między innymi wpływy z 1% podatku, który przysługuje organizacjom OPP. Naszym marzeniem jest, aby obiekt  przypominał mieszkańcom Bielawy historię ich pięknego miasta za pomocą starych fotografii zdobiących jego ściany w których to doborze pomogą na pewno Rafał Brzeziński i Tadeusz Łazowski. Na spełnienie marzeń przyjdzie nam wszystkim zapewne jeszcze poczekać ale już teraz możemy Państwu obiecać, że  zapału i chęci do ich realizacji nam nie zabraknie.

Tymczasem, tradycyjnie zapraszamy do galerii 🙂

 

Komentarze i pytania są mile widziane.

Dth tv

 

Udostępnij
Translate »